Jestem właśnie świeżo po lekturze wpisu na blogu Macieja Aniserowicza, który z dużym zainteresowaniem śledzę.
http://maciejaniserowicz.com/post/2011/10/12/Freelancing-i-okrutna-rzeczywistosc-Koniec-devDream.aspx
Nie ukrywam, że zazdrościłem tej przygody z freelancingiem, za którym trochę tęsknię – przez kilka lat w duecie z kolegą opracowywaliśmy strony internetowe (ja byłem odpowiedzialny za silnik strony PHP+SMARTY+MySQL, wtedy jakoś rzadko używało się „gotowców”, a jeżeli w ogóle to do dużych systemów), zamówień było relatywnie nie mało i w czasach studenckich był to bardzo miły zastrzyk gotówki do wiecznie pustej studenckiej kieszeni. Bardzo dużo się w tym czasie nauczyłem i uważam ten okres za bardzo wartościowy. Po pewnym czasie każdy z nas podjął pracę na etacie i plany związane z zarejestrowaniem firmy i prowadzeniem w/w działalności na poważnie poszły „do szuflady”.
Rozważania na temat freelancingu nie opuściły mnie jednak nigdy i nadal mam wielką ochotę zmierzyć się z projektami z poza głównego nurtu którym się teraz zajmuję (automatyka przemysłowa), nie mniej jednak pełna rezygnacja z etatu raczej na chwilę obecną nie wchodzi w grę. Szkoda by mi było świetnej atmosfery w pracy, ciekawych projektów-wyzwań i wyjazdów (ta branża ma to do siebie – fabryki mi niestety do biura nie przyjadą, ja muszę jechać do nich) mam jednak wrażenie że jest we mnie jeszcze jakiś zapas mocy przerobowych żeby pociągnąć dodatkowy projekt. Ciągle jednak mam przeświadczenie, że trzeba się jeszcze nauczyć tego i tamtego, to i tamto przeczytać, tego i tamtego spróbować zanim swoje usługi sprzedać jako profesjonalizm z najwyższej półki.
W filmie „Heart Strings” opowiadającej o rodzinnej firmie Kamaka, które produkuje na hawajach ukulele (gra na ukulele to moja wielka miłość :P) od prawie 100 lat pojawił się cytat (autorstwa Samuela Kamaka – założyciela firmy), który zapadł mi w pamięć, i który staram się stosować podpisując cokolwiek swoim nazwiskiem:
„When you sign your product with your family name, don’t make junk”
Wracając natomiast do niepłacenia faktur – z tym problemem tak naprawdę spotkał się w mniejszym lub większym stopniu chyba każdy. W ciągu moich 6 lat pracy w obecnej firmie, pamiętam co najmniej 3 przypadki kiedy klient nie zapłacił dużej faktury – część pieniędzy udało się odzyskać, część nie – to nie miejsce by o tym pisać.
Jeżeli sięgnę pamięcią dalej – pierwsze zlecenie (i tak naprawdę moje pierwsze duże zlecenie programistyczne) które robiłem w czasach studenckich było prostym systemem służącym do rejestracji domen. Wyszukiwał on wolne domeny i automatycznie przesyłał maila do administratora strony z informacją o chęci jej zarejestrowania, był tam też system logowania użytkowników itp – dokładnie już nie pamiętam, wszystko w PHP + MySQL. Zajęło mi to ładnych kilkanaście nocy, wiele technologii trzeba się było nauczyć, wiele doczytać, było wiele prób i błędów ale na końcu powstał gotowy projekt, z którego byłem zadowolony. Klient nigdy za to nie zapłacił.
Potem taka sytuacja już się raczej nie zdarzyła (a przynajmniej nie pamiętam) – mieliśmy szczęście do klientów, a może bardziej to mój kolega Michał je miał, bo głównie on zdobywał klientów, mnie udało się znaleźć 2 może 3 tematy.
Wplątałem się też kiedyś w projekt dla pewnego lekarza na zasadzie, że jak na nim zarobimy (taki trochę portal ogłoszeniowy, reklamodawcy itp.) to pewna część kasy będzie dla mnie. To była największa porażka na jaką się zdecydowałem – za godziny spędzone nad kodem zapłata była praktycznie żadna (nie sprecyzowaliśmy tego ani ustnie ani w żadnej pisemnej umowie) i tylko ciągłe pretensje że to źle, to do du..y itp. Skończyło się na mailowej kłótni i zerwaniu współpracy co jak się okazuje było dobrą decyzją – projekt co prawda żyje do dziś, ale z tego co widzę nie okazał się hitem.
Cóż … człowiek uczy się na błędach i taka lekcja też jest ważna.
Myśl o freelancingu/założeniu własnej firmy gdzieś tam we mnie siedzi, ale na pewno nie jest to jeszcze ten moment. Myślę bardziej o dodatkowych zleceniach bez rezygnacji z etatu, ale wciąż nie rozpocząłem intensywnego poszukiwania klientów – staram się wolny czas zainwestować we własną edukację i poznawanie nowych technologii czekając na okazję.